sobota, 21 września 2013

Rozdział 5.

- Nie, nie, nie! Loki! Jeszcze raz, skoncentruj się.
Zmęczona czarownica przesunęła dłonią po twarzy i oparła się plecami o korę drzewa i powoli poczęła zsuwać się w dół, aż w końcu objęła ramionami kolana.
- Robie co mogę... Eh, nie przesadzaj, aż tak źle mi nie idzie.
Fuknął czarnowłosy na zachowanie kobiety po czym splótł ramiona na piersi.
- Aż tak nie, ale chcę żeby było perfekcyjnie.
Mruknęła i uniosła głowę by dokładnie zlustrować swego ucznia. Podniosła się chwiejnie i z westchnieniem zauważyła, że jest już wyższy od niej. Dorósł.Uśmiechnęła się do swoich myśli a następnie bez słowa poczochrała jego aksamitne, kruczoczarne włosy. Zmarszczył lekko brwi i odtrącił jej rękę, odsuwając się na krok jakby poczuł się osaczony przez nią.
- Jeszcze kiedyś byś się do mnie uśmiechnął, a teraz nie mogę nawet podejść do Ciebie? Zero czułości, co? Koniec na dziś.
Ułożyła dłonie na biodrach i z przymrużonymi oczami zaczęła mu się przyglądać. Zapewne wyglądała jak rozjuszone zwierze któremu potrzebny jeden niewłaściwy ruch by móc zaatakować.
- Ario...
Z przemiłym wręcz uśmiechem podszedł do o głowe niższej czarownicy po czym ułożył dłonie na jej ramionach. Znów próbował oczarować ją uśmiechem, nienagannym zachowaniem jednak nigdy mu nie uległa. Nigdy nie poddała się jego gierkom.
- Znów zaczynasz Loki? Nie jestem jedną z tych kobiet które padną przed Tobą na kolana i bóg wie co jeszcze będą robić.
Prychnęła, ujmując jego dłonie które złapała w swoje i delikatnie ścisnęła. Znów zmartwiła ją ich temperatura. Potarła kciukami jego skórę by nieco ją ogrzać. Wpatrywał się beznamiętnie w ich złączone dłonie, nie myślał nawet nad tym aby je wyswobodzić.
- Ilekroć próbuje je rozgrzać, Ty jesteś taki obojętny... Co się dzieje?
Zagryzła niepewnie wargi i przekręciła nieco głowę na bok. Nawet posłała mu lekki uśmiech aby zachęcić go do rozmowy, do zwierzenia się. Chwile później usłyszała cichy, zmęczony głos.
- Nie mam pojęcia.. Nie wiem czemu moja skóra jest tak zimna.. Jesteś czarownicą, powinnaś wiedzieć, domyślać się.
- Nie jestem jasnowidzem.
Pokręciła zrezygnowana głową i niechętnie odsunęła się od Lokiego a swe dłonie splotła za plecami.
- To jak, ćwiczymy hologramy nadal czy koniec na dziś?
Poruszała wesoło brwiami i nie czekając na odpowiedź wzbiła się w powietrze i z gracją usiadła na gałęzi jabłoni. Zerwała czerwone, mieniące się kolorami jesieni jabłko, przetarła je w dłoniach i ugryzła kawałek.
- Te jabłka Idunn muszą być pyszne prawda?
- Co? Nie jadłaś ich?
- Nie bywam na ucztach bogów, Loki.
Parsknęła śmiechem i przymknęła zaraz powieki, muskając palcami swoje kolano, uspokajająco.
- Zawsze chciałam wkroczyć na taki bal.. Zatańczyć z kimkolwiek, sprawić, że każda kobieta, bogini będzie zazdrosna o zwykłą czarownice. Teraz jednak wolę zaszyć się w krzakach i bawić magią.
- Ile tak naprawdę masz lat?
Słysząc pytanie z jego strony, zerknęła w dół z lekkim uśmiechem gdy ujrzała czarnowłosego opartego o konar drzewa na którym siedziała.
- Nie wiem. Straciłam rachube w liczeniu lat. Czuje się jednak bardzo stara, z dnia na dzień brak mi sił choć wyglądam dość młodo prawda? Nieco starzej od Ciebie.
- Kazałaś mi znaleźć kilka lat temu księgi z magią. Czy nie masz żadnych w zanadrzu?
Odbił się lekko od drzewa i zerknął na nią z lekkim uśmiechem. Spoglądał na nią z ciekawskimi ognikami w oczach.
- Ta cała magia.. Te wszystkie zaklęcia, alchemia.. Nie uczyłam się tego z ksiąg.
- Więc miałaś mentora?
Zacisnęła lekko dłonie z krzywym uśmiechem. W jednej chwili zeskoczyła z gałęzi i robiąc kilka kroków przed siebie, odwróciła się do niego przodem. Przyglądała się chłopakowi, bijąc się z myślami czy na pewno odchylić nieco rąbka tajemnicy.
- Ja.. Ja to wiedziałam. To wszystko. Nie uczyłam się, ja ich używałam. Słowa same cisnęły mi się na usta, dłonie układały w najróżniejsze znaki. Odziedziczyłam to wszystko po matce, babce i prababce i tak dalej.
Machnęła ręką chcąc uciąć temat, już jako dziecko doprowadzała rówieśników do płaczu za pomocą kilku nieznanych im słów. A tu wąż wypełznał z kieszeni czy też glizdy powchodziły niektórym do nosa. Splotła palce dłoni za plecami i ruszyła przed siebie, tak jak sądziła Loki udał się za nią z niechęcią.
- Loki?
Odwróciła się do niego przodem i wręcz z zawstydzeniem zerknęła na niego. Niepewnie zacisnęła dłonie na sukience po czym odwróciła wzrok który wbiła w krzak białej róży.
- Pochodzisz ze mną po Asgardzie? Zazwyczaj chowałam się w..
Nie zdążyła dokończyć gdy przerwał jej tonem od którego bił chłód.
- Nie. Jesteś czarownicą, Odyn pragnie Twojej głowy. Sądzisz, że nikt się nie spyta kto spaceruje z księciem Asgardu? Troche realizmu Ario.
- Masz racje...
Przyznała niechętnie, musiała się odwrócić do niego tyłem by nie zobaczył smutku który namalował się na jej twarzy. Naprawdę miała dość lasu, dość zieleni. Chciała wyjść, pospacerować wśród obywateli Asgardu, chciała aby o niej mówili, szeptali "któż to?" "znasz ją?" Musiała przyznać przed sobą, że pragnęła wręcz obraźliwych słów skierowanych w jej stronę, agresja znów brała nad nią kontrolę. Znów chciała poczuć się okropną wiedźmą która plami swe dłonie krwią.
- Loki... Idź już. Idź dopóki panuje nad sobą..
Boleśnie zacisnęła dłonie tym samym wbijając sobie paznokcie. Skóra dziewczyny robiła się powoli szara, włosy żyły własnym życiem, gdyż niczym węże wiły się w powietrzu. Drżała, zaciskała szczęke boleśnie jakby zaraz miała sobie połamać zęby. Z przerażeniem spoglądał na czarownicę która traciła resztki spokoju. Nie sądził, że jego słowa tak na nią podziałają - gdyby wiedział byłby niczym zaklęty.
- Ario..
Szepnął chcąc wyciągnąć rękę w jej stronę jednak ta tylko ryknęła na niego z przymkniętymi powiekami by tylko nie zobaczył jej metalicznych, wręcz mroźnych oczu które powoli stawały się białe, zamglone. Wymruczała jedynie by sobie poszedł, by zostawił ją samą ze swoją wściekłością która niczym wirus niszczyła ją od środka. Gdy tylko zniknął z zaciętą miną za drzewami, opadła bezsilnie na kolana. Łapała kosmyki swych włosów i ciągnęła dusząc w piersi krzyki bólu. Zawsze była osobą agrysywną, szukającą zwady, a gdy zbyt długo była grzeczna wściekłość rozrywała ją na strzępy. W środku. Psychicznie.
Przemierzał korytarze pałacu wręcz kipiąc z wściekłości. Pierwszy raz widział ją w takim stanie! Nie wiedział nawet co może zrobić by ulżyć jej w bólu jednak jednego był pewien - pomoc przypłaciłby życiem. Wiedziała o tym dlatego odesłała go.
- Co za idiotka..
Warknął nie zważając na to, iż w tym samym momencie przeszedł tuż obok blondwłosego boga piorunów.
- Kto jest idiotką, bracie?
Starszy z braci zmarszczył niezrozumiale brwi i zakładając ramiona na piersi zerknął ciekawsko na niższego od siebie młodego mężczyznę.
- Nie Twoja sprawa.

1 komentarz: